Nazywam się Julia, jestem samotną matką 20-letniego narkomana

Narkotyki potrafią zrujnować życie. Niestety, często cierpią nie tylko osoby, które je zażywają, ale także rodzina oraz bliscy, którzy nie wiedzą, w jaki sposób mogliby nam pomóc. Często jest to dramat, który może skończy się w najgorszy możliwy sposób. Poniżej zamieszczamy list Julii. Pod opisem jej życiowego dylematu znajdą Państwo naszą odpowiedź.

Dzień dobry,

nazywam się Julia, jestem samotną matką 20-letniego młodzieńca i piszę do Państwa z prośbą o pomoc. Najlepiej jednak będzie, jeśli zacznę od początku.

     Mój syn, odkąd wszedł w okres dorastania, sprawiał mi niemałe problemy wychowawcze. Wagarował, odnosił się wulgarnie do mnie i do nauczycieli, nie raz wracał do domu cuchnąc papierosami. Rozmawiałam z nim, chciałam dowiedzieć się, dlaczego tak się zachowuje. Niestety mój syn zbywał to śmiechem, z czasem nawet agresją.

    W końcu przyłapano go na kradzieży w sklepie. Do dziś pamiętam zmianę jaka w nim zaszła, zaczął się do mnie przytulać, płakał i obiecywał, że się zmieni, tylko żebym nie pozwoliła mu trafić do zakładu poprawczego. Szczęśliwie skończyło się na kuratorze, jednak mój syn wreszcie się uspokoił. Zaczął się uczyć, przestał rozrabiać, zdał maturę i dostał się na wymarzone studia.

    Ostatnio jednak znowu coś zaczęło się z nim dziać. Dziwnie się zachowywał, wygadywał niestworzone rzeczy. Podejrzewałam, że może jest na coś chory, jednak kilka dni temu zadzwoniła do mnie jego dziewczyna mówiąc, że przypadkowo znalazła u niego jakieś dziwne, kolorowe tabletki.

    Okazuje się, że mój syn popadł w narkotyki. Wraz z jego dziewczyną pytaliśmy go skąd je ma, kto jest dilerem, nalegałyśmy, by poszedł na policję i go wydał.

    Zaczął krzyczeć mówiąc, że dopóki dobrze się uczy i nas nie bije czy nie kradnie pieniędzy na narkotyki, to nie powinnyśmy się wtrącać, bo to jego życie i ma nad tym kontrolę.

    Stoję teraz przed poważnym dylematem. Czy powinnam iść na policję i powiedzieć, że mój syn ma skądś narkotyki? Czy grozi mu za to więzienie? Czy mogą być zastosowane jakieś środki przymusu w stosunku do mojego syna, gdyby nie chciał stawić się na policji.

    Proszę Państwa o pomoc, gdyż nie chcę, by wróciła sytuacja sprzed tych kilku lat. Boję się o moje dorosłe dziecko, ale nie chcę też, by cała ta sytuacja z narkotykami wpłynęła na jego dalsze życie.

Pozdrawiam i jeszcze raz proszę o pomoc.

Pani Julio, cieszy nas Pani świadomość i troska o swojego syna. Ma Pani całkowitą rację, jeśli wcześniej sprawiał problemy wychowawcze, a obecnie sięga po nielegalne substancje, możliwe, że za jakiś czas faktycznie wpadłby w poważne kłopoty.

Niestety, narkotyki bywają bardzo zwodnicze. Przez długi czas może się nam wydawać, że mamy nad nimi kontrolę. Nie jesteśmy świadomi tego, że pomału zatracamy się w uzależnieniu. Dodatkowo jest to łamanie prawa, a przecież Pani syn już wcześniej mógł trafić do zakładu poprawczego.

Uważamy, że na samym początku powinna Pani raz jeszcze spróbować rozmowy. 20-lat to bycie dorosłym jedynie w teorii. Przy rozmowie może być obecna również dziewczyna syna, być może jej obecność okaże się pomocna. Warto raz jeszcze przekazać młodemu człowiekowi, jakie mogą go czekać konsekwencje. Zarówno od strony psychiczno-fizycznej, jak i prawnej. Samo posiadanie narkotyków może oznaczać karę pozbawienia wolności nawet na okres 1,5 roku.

Warto dowiedzieć się, z jakiego powodu syn sięga po narkotyki. Być może ma problemy, które go przerastają. Jest Pani samotną matką, może więc syn szuka w ten sposób pomocy. Jeśli uda się doprowadzić do sytuacji, w której chłopak się otworzy, należy zaoferować mu wsparcie. Młodzi ludzie często boją się kontaktu z psychologiem, może być on jednak wielce pomocny.

Jeśli natomiast rozmowy nie będą przynosiły żadnych owoców, a syn stanie się znów agresywny, wówczas faktycznie można rozważyć kontakt z policją. Jest to jednak ostateczność, ponieważ taki obrót spraw mógłby mieć dla niego opłakany skutek. Z drugiej strony może takie rozwiązanie będzie lepsze? W innym wypadku syn może podupaść na zdrowiu i zniszczyć sobie życie z powodu silnego uzależnienia.

Redakcja

2 komentarze

  1. Monika Odpowiedz

    Cześć , jesteś wolnym mężczyzną, czujesz się samotny, chciałbyś to zmienić ? Nie czekaj odezwij się. Samotna, wolna, bez nałogów i niezależna. Nie dawno wróciłam z Anglii do kraju. Poznam Pana do wspólnych spotkań, wspólnych spacerów, wspólnie spędzania czasu, a jak zaiskrzy to może i więcej 🙂 Naturalnie przed spotkaniem chciałabym się lepiej poznać, wymienić się numerami telefonów i zdjęciami jeżeli jesteś zainteresowany kontakt i moje zdjęcia znajdziesz na moim profilu randkowym. panieonline.pl/monia89

  2. XXX Odpowiedz

    Jak mawiał Mothy Python – „A teraz coś z zupełnie innej beczki”.
    Mojego ojca – inteligentnego człowieka wpędziła w narkotyki latach 70 jego własna matka, a moja babka. Zrobiła to nadmierną kontrolą wszystkich sfer życia, przemocą psychiczną i fizyczną, oraz uzależnieniem od siebie. Z opowiadań sąsiadów wiem, że bywały takie momenty, że nawet moja prababka uciekała zapłakana przed biciem córki na klatkę schodową. Gdy już zmarnowała sobie syna, a na świecie pojawiłem się ja to odebrała mnie w wieku 5 lat od młodziutkiej 20 kilku letniej matki i siostry i zafundowała 13 lat koszmaru przejmując dzięki uprzejmości sądów 3 RyPy opiekę nade mną i odcinając mnie od matki i siostry. Bardzo nalegała, żebym nazywał ja „mamusią”, czego nigdy nie zrobiłem. Była przy tym dewotką leżącą dla publiki plackiem przed ołtarzem w kościele i robiąc z siebie wielką męczennicę, a mnie wychowywała pośród ster szmat i kartonów (była zbieraczką), obok miałem ojca narkomana bez praw rodzicielskich, który przy mnie ładował w kanał i na to wszystko patrzyła kurator sądowa, która myślała tylko o emeryturze. W domu było piekło i więzienie bo babka oprócz posądzania mnie o kradzieże, gdzie cały czas coś chowała przed ojcem i zapominała o tym, to trzymała mnie jak w więzieniu powtarzając, że inaczej zacznę ćpać jak tatuś. Nie mogłem samodzielnie nigdzie wyjść z domu, nawet ze szkoły mnie odprowadzała. Dzięki temu spotykał mnie w szkole ostracyzm na każdym kroku, bo nawet do kolegi nie mogłem pójść w odwiedziny, a do meliny ze ścieżką przez środek jedynego pokoju zaprosić nikogo się nie dało. Gdy miałem 12 lat po raz pierwszy pomyślałem o samobójstwie, gdy miałem 13 lat zmarł mój ojciec na AIDS. Gdy miałem 18 lat to już miałem się wyprowadzać, ale na szczęście babka zdechła. Matkę, siostrę i przyrodniego brata poznałem dopiero w wieku 24 lat. Po drodze skończyłem studia, pracuję, jakoś żyję w tym samym mieszkaniu, gdzie ten horror trwał od 1962 roku, czyli od powstania bloku. Dziś mam 36 lat i żeby się nie kropnąć i zapomnieć o traumie sam regularnie resetuję się środkami legalnymi i nielegalnymi. Młodsza siostra i brat wychowani przez mamę pomijając brak ojca wyrośli na w miarę normalnych ludzi. Mnie czeka tylko zagłada, którą sprowadziła na mnie babka po tym, jak zgładziła własnego syna pchając go w nałóg.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.