Samookaleczenia wśród dzieci i młodzieży – tłumienie cierpienia przez ból fizyczny

W ostatnich latach bardzo dużo mówi się o zaburzeniach psychicznych wśród dzieci i młodzieży. Dorastanie to czas, w którym młodzież doświadcza gwałtownych i intensywnych zmian. Radzenie sobie z nimi niejednokrotnie jest ogromnym wyzwaniem dla – wciąż rozwijającego się – umysłu nastolatka. Zdarza się, że trudności w radzeniu sobie z emocjami często prowadzą do niebezpiecznych, autodestrukcyjnych zachowań.

Możemy je podzielić na pośrednie i bezpośrednie. W pierwszej grupie należy wskazać na nadużywanie środków psychoaktywnych, restrykcyjne diety, czy podejmowanie ryzykownych wyzwań i zachowań. Do bezpośrednich zachowań autodestrukcyjnych zalicza się, obok prób samobójczych i samobójstw – samookaleczanie. Dlaczego młodzież (choć nie tylko młodzież) wyrządza sobie fizyczną krzywdę? W jaki sposób ból może pomóc? Bardzo trudno jest to zrozumieć.

SAMOOKALECZANIE – DLACZEGO?

Pośrednie zachowania autodestrukcyjne łatwiej jest nam zrozumieć. Potrafimy jakoś zracjonalizować, dlaczego młodzież sięga po alkohol, dopalacze, czy decyduje się na restrykcyjne diety. Można by pomyśleć, że to takie „błędy młodości”. Zdecydowanie trudniej pojąć, jaka motywacja wewnętrzna popycha do samookaleczania. Odpowiedzi na to pytanie udziela nam Pani Natalia, która w liście do redakcji opisała przykrą historię, która dotknęła zarówno jej córki, jak jej samej:

Moja córka, Julka, zawsze była bardzo wrażliwym dzieckiem. Brała sobie mocno do serca każde słowo skierowane w jej kierunku. Dziś wiem, że to nadwrażliwość, jednak wówczas uważałam, że przesadza i lamentuje bez powodu. W szkole podstawowej nie mieliśmy z nią żadnych problemów. Jedyne, co zaczęło mnie niepokoić to fakt, że córka dość dużo jadła i przytyła kilka kilogramów. Kiedy poszła do gimnazjum, często spędzała czas sama w swoim pokoju. Tłumaczyła, że ma dużo nauki i żeby jej nie przeszkadzać. Tak też robiłam. Nie przeszkadzałam. Być może, gdyby nie to, co się stało pod koniec drugiej klasy gimnazjum, nigdy bym się nie dowiedziała, jak bardzo moja córka cierpi. Wiosną tego roku Julka złamała nogę. Było to poważne to dość poważne złamanie. Przebywała kilka tygodni w szpitalu, przeszła operację. Pamiętam, jak wtedy lekarz prowadzący poprosił mnie do gabinetu. Powiedział, że córka ma na udach liczne blizny. Przyjrzał się także jej rękom, tam też były podobne. Zasugerował, że poprosi psychologa, by porozmawiał z córką. Powiedział mi wprost – pani córka się okalecza. Byłam w ogromnym szoku. Nie potrafiłam w to uwierzyć. Córka nie chciała współpracować z psychologiem. Powiedziała mi, że wie, że to było głupie, ale kiedy była smutna, płakała i cierpiała psychicznie, okaleczanie dawało jej ulgę. Zamieniała ból psychiczny na fizyczny. Mówiła także, że gdy to robiła, odechciewało jej się płakać, a cieszył ją ból fizyczny i widok ran. Twierdziła, że teraz już prawie jej się to nie zdarza, że poradzi sobie z tym, że nie będzie już się okaleczać. Sama wtedy myślałam, że może faktycznie był jakiś głupi wymysł i nie potrzebna jej żadna terapia. Obiecałyśmy sobie, że będziemy więcej czasu spędzać razem i o wszystkim rozmawiać. Po powrocie ze szpitala Julka przez okres wakacyjny była dość smutna, często biernie patrzyła w telewizor, ale sprawdzałam regularnie, czy nie ma żadnych nowych ran. Gdy wróciła do szkoły, zauważyłam poprawę. Chętniej wdawała się w dyskusje, śmiała się, odwiedzali ją znajomi. Byłam pewna, że sytuacja jest już opanowana. Do czasu… do czasu, aż pewnego dnia postanowiłam wynieść śmieci z pokoju Julii. Nigdy tego nie robiłam, ale wówczas wiedziałam, że córka szykuje się do ważnego sprawdzianu, chciałam posprzątać jej pokój. W śmietniku znalazłam dziesiątki listków po tabletkach. Nie będę tu przytaczać ich nazwy. Sprawdziłam. Były to leki sprzedawane bez recepty. Poczytałam o nich w internecie i okazało się, że te, przyjmowane w dużych dawkach działają jak narkotyki. Byłam załamana. Nie będę się szczegółowo rozwodzić nad tym, co było dalej. Julia poszła na terapię. Okazało się, że zastąpiła okaleczanie lekami. Wciąż tłumiła emocje, tylko w inny sposób niż poprzednio. Piszę to dlatego, by nikt nie popełnił takich błędów jak ja. Nie można bagatelizować samookaleczania. To nie jest głupi wybryk. To ogromny problem uczuć i emocji, z którym dziecko samo sobie nie jest w stanie poradzić.

PRZYCZYNY OKALECZANIA

Główną przyczyną zachowań autodestrukcyjnych jest nieumiejętność radzenia sobie z problemami. Mogą na to wywrzeć wpływ również takie czynniki jak:

  • traumatyczne doświadczenia;
  • psychiczne bądź psychiczne znęcanie się nad dzieckiem;
  • brak samoakceptacji;
  • niska samoocena;
  • poczucie bycia gorszym od innych;
  • poczucie bezsilności, lęku bądź wstydu;
  • chęć rozładowania napięcia emocjonalnego;
  • molestowanie seksualne;
  • nadmiar obowiązków;
  • depresja;

WAŻNE: Często samookaleczanie jest próbą zwrócenia na siebie uwagi. Osoby poddające się tym zachowaniom często są dumne ze swoich ran oraz blizn. Próbują w ten sposób z jednej strony udowodnić swą siłę i wytrzymałość, z drugiej – podświadomie, krzyczą o pomoc.

FORMY SAMOOKALECZANIA

Najczęściej zachowania te kojarzymy z cięciem ciała żyletką bądź ostrym narzędziem. Warto zwrócić uwagę na fakt, że nie zawsze odbywa się to w ten sposób. Do innych sposobów zadawania sobie ran należą:

  • gryzienie się;
  • intensywne ocieranie naskórka w taki sposób, by powstały rany;
  • poparzenia wodą;
  • przypalanie zapalniczką;
  • zadawanie sobie ciosów;
  • uderzenia o ścianę;
  • wyrywanie sobie włosów bądź rzęs;
  • tłuczenie ciała twardymi przedmiotami.

Jak wynika z relacji Pani Natalii, jeśli zaobserwujemy u dziecka objawy autoagresji powinniśmy reagować od razu. Nie należy wierzyć dziecku, że to tylko wybryk i się nie powtórzy. Nawet, jeśli zrezygnuje z okaleczania, znajdzie sobie inny sposób na tłumienie emocji. Nie ma innej drogi, jak znalezienie wsparcia terapeutycznego, psychologicznego bądź psychiatrycznego. Nie wińmy dzieci. Choć trudno nam to zrozumieć, to co robią nie do końca wynika z ich woli. To choroba emocji, z którą można się uporać.

Kamila Małek

 

5 komentarze

  1. Anna St. Odpowiedz

    Dziękuję autorce listu za podzielenie się swoim doświadczeniem. Niestety przechodzimy z córką przez to samo… córka się strasznie buntuje przed terapią…

  2. Piotr Alpaka Odpowiedz

    Dokładacie więcej zajęć dzieciom. Angielski, fortepian, karate. Masz być lepszy od innych.
    Czas z dzieckiem? Jedynie na wakacjach.
    Gonitwa za kasą, a dziecko ma spelniac ambicje rodziców. Nie swoje marzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.